Nie lubię odpustów, znaczy się teraz nie lubię.Gdy byłam mała były jakieś magiczne. Dobija mnie teraz zalew chińskich badziew za obłędne pieniądze. Plastikowych zabawek, foliowych balonów ...
Lubię jednak słodycze. Co roku w sierpniu u nas jest odpust parafialny i czekam na niego z utęsknieniem, bo uwielbiam "kartofelki" śląskie "makrony" i "kokosanki "- po naszymu kokoski.... ale niestety z roku na rok jest to wyrób coraz gorszy. Kartofelki już kupę lat nie stały obok marcepanu, a makrony są sprzedawane z kartonowych pudeł kupionych gdzieś w hurtowni. Nie ma już "bud z maszkytami" takich jak kiedyś były- z firmowymi wyrobami :(
Naszła mnie dzisiaj ochota właśnie na odpustowe kokoski i zrobiłam je - w końcu zjadłam PRAWDZIWY TAKI Z DZIECIŃSTWA bez konserwantów kokosanek;)
pomagał mi Agent ;)
Co potrzebujmy do tych pyszności?
2 jajka
szczypta soli
około 150 dkg cukru pudru
200-250 dag kokosu
Mikser i piekarnik :)
Piekarnik podgrzewamy na 170 stopni. Formujemy ciasteczka na natłuszczonej , lub wyłożonej papierem do pieczenia blaszce - mnie z tej porcji wyszło 21 sztuk, ciastka robiłam miseczką do wasabi -pojemność miseczki 1 łyżka stołowa masy. Czyli całość to wyszło 21 łyżek stołowych.
Całość pieczemy 15-17 minut w zależności od piekarnika.
MMMMMMMMMMM Z zewnątrz chrupkie a w środku mięciutkie, szkoda że wystarczyły na 15 minut- "szarańcza" dopadła ;) :p
SMACZNEGO :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz